Powszechnie przyjęło się uważać, że zawód adwokata jest zawodem zaufania publicznego. Fakt ten na pewno podnosi rangę tego, co na co dzień robimy i jest nobilitujący. 

Uważam jednak, że należałoby na to popatrzeć z innej perspektywy i uzmysłowić sobie jak duża ciąży na nas – adwokatach – odpowiedzialność, szczególnie, jeżeli weźmie się pod uwagę to, że przychodzące do nas osoby proszą o pomoc, w większości przypadków w życiowych dla nich sprawach. 

Pomijając sytuacje skrajne, naszym obowiązkiem poza przekazaniem posiadanej przez nas wiedzy, jest poświęcenie każdemu klientowi czasu i uwagi. W praktyce stanowi to często problem, bo sytuacje, w których może być potrzebna nasza pomoc, dzieją się o każdej porze. Odbieranie telefonów po 22.00 jest elementem wpisanym w nasz zawód. Niestety wakacje też nie powinny stanowić usprawiedliwienia, dla braku możliwości kontaktu z pełnomocnikiem czy obrońcą.               

W większości przypadków dla naszych klientów ich sprawa będzie wiązała się dla nich z pierwszym w życiu kontaktem z sądem. Powinni być na to przygotowani. Dla osoby, która pierwszy raz wchodzi na salę sadową, ważne jest wszystko. To, co dla nas jest codziennością i rutyną dla naszego klienta jest nowością. Nie wie on jak zwracać się do sądu, po której stronie sali rozpraw siąść, kiedy wstać, kiedy można coś powiedzieć. Dla nas są to wręcz rzeczy banalne, ale taka wiedza pozwala reprezentowanym przez nas osobom zaoszczędzić sporo nerwów i umożliwia w większym stopniu skupienie się na tym co ważne. Klient ma prawo oczekiwać, że jego pełnomocnik czy obrońca przedstawi mu poszczególne etapy postępowania, omówi z nim „plan obrony” w sprawach karnych, czy pytania, na jakie chciałby uzyskać od Niego odpowiedzi. 

Na zaufanie trzeba sobie  po prostu  zapracować. Od kilkunastu lat w naszej codziennej pracy robimy wszystko, aby ten cel osiągać.